Wspomnienia z czasów II Wojny Światowej..Tak jak w całym okupowanym kraju również w Łysobykach zaczęły powstawać tajne organizacje.
Tak jak w całym okupowanym kraju również w Łysobykach zaczęły powstawać tajne organizacje. Rozpoczął działalność Związek Walki Zbrojnej (przemianowany w 1942r na Armię Krajową ), Bataliony Chłopskie. Wielu młodych chłopców a wśród nich i ja wstąpiliśmy do tajnej organizacji AK. Niemcy dzięki swoim informatorom bardzo szybko trafili na nasz ślad. Zaczęły się aresztowania. Jako pierwszych aresztowano Albina Rosolskiego, Juliana Wanta, ks. proboszcza Jana Kazimierczak, Stanisława Deputata. Kilka miesięcy później zostałem aresztowany wraz z Witoldem Wójcickim i wieloma innymi. Zostaliśmy przewiezieni do Radzynia Podlaskiego gdzie byliśmy przesłuchiwani i bici przez sześć tygodni. Po tym czasie wywieziono nas do Lublina na Zamek Lubelski. Tu również odbywały się niesłychane tortury i przesłuchiwania. Nie do wytrzymania były krzyki i jęczenia współwięźniów. Widzieliśmy jak wielokrotnie wynoszono pobitych do nieprzytomności tak mężczyzn jak i kobiety – wszystkich traktowano tak samo. Często zdarzało się, że przesłuchania były przyczyną śmierci. Wielu ze strachu przed przesłuchaniami popełniało samobójstwa. W listopadzie 1941r. wraz z innymi zostałem osądzony i skazany na obóz koncentracyjny . W tym czasie budowany był obóz koncentracyjny na Majdanku. Zostałem skierowany do budowy tego obozu. W ciągu dnia pracowaliśmy przy wznoszeniu baraków, a nocą spaliśmy na ziemi pokrytej słomą , w ubraniach i butach przy mrozach nawet trzydziestostopniowych. Ciężka praca, marne wyżywienie, silne mrozy spowodowały, że zachorowałem na tyfus. Chorego Niemcy przywieźli ponownie na Zamek. Silna gorączka, majaczenia i zrywnie się do ucieczki towarzyszyło tej chorobie. Tylko cud sprawił, że wyzdrowiałem. Po jakimś czasie mój stan zdrowia był na tyle dobry, że znalazłem się w transporcie więźniów skierowanych do obozu koncentracyjnego w Mauthauzen na terenie Austrii. Po przybyciu otrzymałem więzienne ubranie i numer obozowy 10509.W tym obozie przebywałem od maja 1942r. do 1944r. Obóz położony był na wzniesieniu. Na terenie obozu stały rzędem baraki dla więźniów, kuchnia, piekarnia i łaźnia. Z łaźni było wejście do komory gazowej, a obok mieściło się krematorium, gdzie palono ciała więźniów. Teren był bardzo zadbany i utrzymywano porządek. Dwa razy w tygodniu mieliśmy łaźnię i co tydzień zmieniali nam bieliznę. Jedzenie było kiepskie: kawa, litr gotowanej brukwi i 25 dag chleba to była dzienna porcja. Na drodze do kamieniołomów, gdzie pracowaliśmy rosły piękne grusze. Dorodne owoce spadały i psuły się. Jednak nie można się było po nie schylić. Kto się po nie schylił został zastrzelony na miejscu. Praca w kamieniołomach była ciężka i mordercza. Trud pokonywania 200 stopni schodów zwłaszcza w drodze powrotnej do obozu sprawiał, że wielu upadało i zostało na miejscu rozstrzelanych. Po roku ciężkiej pracy byłem bardzo wyczerpany i pragnąłem kilku dni odpoczynku. Nie miałem sił. Zgłosiłem się do lekarza obozowego, a był nim więzień czeski- prosiłem o 2 dni odpoczynku abym mógł dojść do sił. Odpowiedział mi wtedy Czech „Polaczku, co ty? Ja nic dla ciebie nie mogę zrobić”. Jedyne co lekarz mógł zrobić, to skierować mnie do bloku 2 – bloku śmierci. Ci, których tam kierowano nie wychodzili z niego żywi. Moją rozmowę z doktorem słyszał esesman, który następnego dnia na apelu wyczytał mój numer i pozostawił w baraku. W tym czasie pomagałem na kuchni. To pomogło mi odzyskać siły. Po trzech dniach przewieziono mnie wraz z kilkoma innymi do obozu w Linzu. Obóz Lienz leżał blisko terenów fabrycznych. Tu praca była lżejsza, a chorych nie wykańczali. Nadszedł wreszcie dzień, kiedy w bramy obozu wjechały wojska amerykańskie. Był to pierwszy dzień wolności. Byliśmy głodni, wynędzniali i schorowani. Żołnierze amerykańscy mieli dużo jedzenia, jednak nie mogli nam od razu go dać, bo nie wytrzymałyby tego nasze żołądki. Powoli dochodziliśmy do siebie. Dostaliśmy propozycję wybrania dowolnego kraju na osiedlenie się lub powrotu do domu. Wielu z nas wybrało powrót do Ojczyzny. Po czterech latach pobytu w obozie koncentracyjnym, wycieńczony chorobami i morderczą pracą wróciłem do rodzinnego domu. Tu pozostałem do dzisiaj.
Historia prawdziwa